07 maj Subtelność niesubtelnego – okiem pacjenta
Choć sama jestem zaskoczona, to muszę przyznać, że z wielką sympatią przyznaję, iż lasery w moim myśleniu przestały być synonimem “ciężkiej” terapii, a stały się źródłem wielkich estetycznych efektów typu “WOW”
Igła… tak 🙂 to prawdziwa estetyka! Gwiazdy na “botoksie”, które chętnie się chwalą, czy damy, które milczą, dyskretnie puszczając do nas oczko… jakoś tak przez skórę czujemy, że ta piękna estetyka, która nadaje powabu naszej skórze to jednak synonim “igły”. Cieniutkiej, wyrafinowanej i delikatnej, osadzonej na wąziutkiej, zgrabnej strzykawce w jakimś eleganckim i bardzo kobiecym kolorze. A w tle zabiegu kojąca, spokojna muzyka. Tak. To może dać piękne efekty. Ale laser? Ciężkie, wielkie pudło z oddechem inżyniera na plecach, które często buczy, strzela i jakieś takie toporne jest. Gdzie styl, gdzie gracja? O nie.. to mało subtelne. Jeszcze blizny, czy naczynka – ok, od lat się o tym mówi. Ale piękno? O nie!
Muszę przyznać, że choć od lat 14 zajmuję się tą piękną dziedziną medycyny i ma ona dla mnie niewiele tajemnic, samej trudno mi dokonać takiego prostego połączenia: Laser – piękno. A przecież finalnie to o nie chodzi w terapiach estetycznych. I właśnie dlatego, kiedy myślę o subtelnym, naturalnym efekcie, trudno je zestawić w parze z takim mało subtelnym laserem, w wielkiej plastikowej obudowie. Oczywiście korzystałam z ich dobrodziejstwa, ale właśnie przy liposukcji, czy rozstępach, pisząc też nie raz o terapii naczynek. Wiedziałam, jak są cenne, ale w takich grubszych tematach.
O ile od pojęcia kwasu hialuronowego do estetyki i anti-aging skojarzenia przemykały w tempie błyskawicy, o tyle od laserów w tę stronę musiałam je przepychać i upewniać co chwila samą siebie, że to faktycznie jest logiczne. Od kiedy jednak dwukrotnie skorzystałam z laseroterapii w kontekście skóry twarzy – ot tak, żeby było “ładniej”… coraz trudniej zignorować mi fakt, że laser zrobił więcej za jednym zamachem niż całe serie pilingów!
Teraz więc kiedy zmierzam się z tematem nowego parku laserowego Juweny… stwierdzam, że moje myśli są zdecydowanie cieplejsze. Wiem już, co laser może zrobić w zakresie piękna, ale teraz zaczynam to czuć… i nawet te moje myśli zaczynają czuć się przyjemnie w towarzystwie laserów. Nie myślę o tym inżynierze, który je projektował, o tej pracowni, gdzie powstawały, ale bardziej o tym, że laser to może nie subtelny, ale jednak bardzo elegancki towarzysz terapii estetycznej… w obecności którego można czuć się baaardzo bezpiecznie… na który co to dużo mówić, pewne małe igiełki muszą spojrzeć z respektem. Który choć wielki, to jednak całkiem zgrabny i z niezwykłą klasą. Lasery przestały być synonimem “ciężkiej” terapii, ale źródłem wielkich efektów 🙂 I dlatego, choć może to być dla Ciebie wyzwaniem… zachęcam, byś polubiła lasery… bo, x której strony by na to nie spojrzeć można tylko zyskać